Kilka dziwnych rzeczy, z którymi ludzie mylą stand up comedy

Każdemu fanowi Loisua C.K., George Carlina i innych gwiazd zza oceanu słowo (czy cokolwiek to jest) „stand-up” kojarzy się jednoznacznie – ze śmiechem, charyzmą i mniej lub bardziej rozsądną dawką kontrowersji. Uwierzcie jednak, że stand-up wcale nie jest aż tak bardzo rozpoznawalną w Polsce odmianą komedii. W dużych miastach owszem, istnieją kluby, do których na każdego stand-upera przychodzi pełna sala (to jest około osiemdziesięciu osób). Sporo ludzi zagadniętych na ulicy o stand-up, pomyśli, że chodzi o angielski frazal oznaczający „wstawać” lub „stawiać się” (ale już nie wstawiać się). Większość jednak zwyczajnie nic nie pomyśli.

Zdarza Ci się, że kiedy opowiadasz znajomym o stand-up comedy, biorą go za coś całkowicie innego? Zmuś się, przeczytaj dalszą część artykuły i dowiedz się, z czym mogą mylić Twoją ulubioną odmianę humoru. Czytaj dalej „Kilka dziwnych rzeczy, z którymi ludzie mylą stand up comedy”

Dlaczego polski stand-up nigdy nie będzie taki jak amerykański?

flaga1

Wbrew pozorom ten tekst nie będzie krytykował polskiego stand-up, ale polską geografię. Nurt komedii stojącej rozwija nam się w kraju bardzo prężnie i bardzo szybko (nie wiem, czy aż nie za szybko). Większość mikrofonolubnych komików patrzy z uwielbieniem i swojego rodzaju podziwem na światową stolicę wszystkiego, czyli na Stany Zjednoczone, w których stand-up najbardziej rozrósł się i rozbuchał. W Junajtet Stejts of faking Amerika żyją setki stand-uperów, którzy pomimo faktu trudnienia się tą samą formułą, mocno się od siebie różnią. Są komicy mali, chudzi, duzi, grubi. Okupują najróżniejsze, nawet mocno dziwne nisze (raz nawet trafiłem w sieci na chłopaka, który przedstawiał się jako „Jedyny niepełnosprawny, azjatycki komik na południu Stanów Zjednoczonych” [Niestety nie mogę skurczysyna znaleźć na nowo]). Krótko mówiąc, jeśli wymyślisz sobie, że chciałbyś takiego a takiego komika, to go znajdziesz. Jak to kiedyś powiedział Tarrantino ustami Cheta z ” Od Zmierzchu do świtu”: „Smelly pussy, we got hairy pussy, bloody pussy, we got snappin’ pussy, we got silk pussy, velvet pussy, Naugahyde pussy, we even got horse pussy, dog pussy, chicken pussy! Come on, you want pussy, come on in, pussy lovers! If we don’t got it, you don’t want it!” (Wystarczy podmienić sobie słowo pussy na wyraz comedian i wszystko będzie pasować.)  Czytaj dalej „Dlaczego polski stand-up nigdy nie będzie taki jak amerykański?”

Jak zostać komikiem w czasie krótszym niż dwa tygodnie?

zostankomikiemwczasiekrotszym

Marzysz o tym, aby ludzie śmiali się z twoich żartów? Śnisz, że wychodzisz na scenę i zapełniasz ją w całości swoją charyzmą, a słuchający twoich tekstów widzowie rżą jak konie, chichoczą jak hieny, tarzają się ze śmiechu jak ślepe pudle, które wlazły w ognisko? Moje rady mogą sprawić, że nigdy się z tego snu nie obudzisz. Wytłumaczę ci jak w paru prostych krokach przeistoczyć się z nijakiego zjadacza chleba w stand-upera pełną gębą!

Czytaj dalej „Jak zostać komikiem w czasie krótszym niż dwa tygodnie?”

Matki kontra standuperzy

Powiedzieć, że trwa nagonka medialna na standuperów to spore wyolbrzymienie. Trwa co najwyżej mikronagoneczka, maleńkie polowanko, tycia-tycia obławka. Zjawisko Stand-upu jest zwyczajnie zbyt mało znane, żeby można było mówić o jakichkolwiek zmasowanych atakach. Kiedy jednak jakakolwiek osoba powiązana ze środowiskiem kabaretowym pojawi się w radiu albo telewizji, z miejsca informuje, że stand-up jest przesycony tekstami o kupie, sikach, rzygach i innych wydzielinach, z których najmniej obrzydliwa to gluty. Bo zgadza się, znaczy ja się zgadzam… Standuperzy zdecydowanie zbyt często sięgają po tematykę fekalną. I przeszkadza mi to nawet u osławionego i niemalże czczonego na naszych ziemiach Abelarda Gizy. Nie podoba mi się jego monolog o publicznych toaletach, bo wali od niego gównem na kilometr. Sprawę pogarsza fakt, że Giza naprawdę dobrze odgrywa swoje teksty. Przez jego doskonałe aktorstwo zapach kału zostawionego na publicznej porcelanie staje się niemal realny. I mam gdzieś, że Abelard jet uważany w naszym kraju za największego i najwspanialszego. A on prawdopodobnie ma gdzieś, co ja uważam. Czytaj dalej „Matki kontra standuperzy”

Nie jesteśmy kabaretem!

O różnicach między kabaretem, impro i stand upem pisałem wprawdzie niedawno, ale jest to temat rzeka, więc jeden post więcej i tak go/jej nie wyczerpie.

Ostatnio zwróciłem uwagę na fakt, że improwizatorzy bywają oburzeni, kiedy ktoś nazywa ich kabareciarzami. Wolą nazywać swoje zespoły grupami, co jest ok, bądź teatrami, co już moim zdaniem ok nie jest. Bo teatr to wzniosłość i rozmach. Słyszę teatr, widzę aktora, który bardzo sugestywnie tarza się po ziemi odgrywając szaleństwo Hamleta i jeszcze przy tym bardzo profesjonalnie opluwa sobie zapuszczoną do roli brodę. Widzę wielki budynek, reżyserów, latanie na lonżach, choreografię, scenografię i grę świateł. Więc bez obrazy, ale jeśli siódemka studentów uczelni technicznej, którzy łącznie stali na scenie trzy razy, każe nazywać się Teatrem Improwizacji, to sama prosi się o kpiny. Czytaj dalej „Nie jesteśmy kabaretem!”

Kabaret, stand up, impro, aktorzyny

scenaDo niedawna sytuacja na polskiej scenie, hmm nazwijmy to kabaretowej, była w miarę prosta. Żyli sobie kabareciarze, czyli samouki, samograje, z reguły ludzie, którzy weszli na scenę podczas studiów, a później na niej zostali. Byli też aktorzy, po szkołach, profesjonalni, z dykcją, impostacją, postawą i papierami. Za kabaret brali się nie z pasji, ale żeby móc chałturzyć pomiędzy rolami Makbeta w teatrze i sprzedawcy w reklamie McDonalda. Aktorzy przeważnie okazywali kabareciarzom wyższość, właśnie dlatego, że ci drudzy są samoukami, czyli można powiedzieć niedoukami. Natomiast kabareciarze nie przepadali za aktorami, z tej prostej przyczyny, że pięć lat szkoły teatralnej znacznej części absolwentów implantuje w dupę kawał solidnego kija. Czytaj dalej „Kabaret, stand up, impro, aktorzyny”

Sprawdź ofertę występu z żartami na temat branży. Stand-up na imprezę firmową