„Królowa wpadła we wściekłość, zawołała sługę i rozkazała mu: – Sługo, zaprowadzisz Śnieżkę głęboko w las i utniesz jej tam głowę. W nagrodę dostaniesz… Dyplom.”
Powyżej widzicie fragment monologu Ivan Mladka. Ten świetny, czeski komik pokazuje dyplom jako coś całkowicie pozbawionego wartości.
Zgadzam się z nim. Dyplom to zwykły papierek, nie zarachowany, nie oznaczony żadnymi specjalnymi symbolami. Żeby wydać dyplom nie trzeba mieć specjalnych uprawnień. Każdy sobie może drukować ich całe ryzy. Jeśli tylko ma drukarkę i trochę papieru kredowego, może sobie dawać inny dyplom każdego dnia. Z okazji pomyślnego wstania nie lewą nogą, na okoliczność smacznego obiadu, etcetera.
Zawsze mnie śmieszyła skłonność szkolnych dyrektorów do rozdawania przy różnych okazjach dyplomów. Te papierki były wydawane z wielką pompą, a od otrzymujących oczekiwano szacunku i radości.
Dlatego właśnie, kiedy podpisywałem się na dyplomach Warsztatów Improwizacji Scenicznej (prowadziłem takowe), śmiałem się jak głupi. Po co to komu i czy faktycznie są ludzie, którym na dyplomach zależy?
Na deser załączam cały monolog Mladka, który cytowałem na początku.