Żarty Tuwima, którym skończył się okres przydatności do spożycia

tuwim6Ostatnio pracowałem nad Kabaretourem, czyli formą wycieczki kabaretowej, o czym zresztą przelotnie wspominałem w poprzednim poście. Moja część roboty polegała na przygotowaniu monologów dawnych komików.

Zrobiłem więc „12 butelek jałowcówki” Dziewońskiego, zrobiłem „Filharmońka” – szmonces Krukowskiego (bardzo dobry tekst, ale niestety na Youtubie się go nie uświadczy) i wreszcie „Ministra elegantarium” autorstwa księcia polskich poetów, czyli Tuwima.

Minister to trochę ciekawostka, bo pomimo, że w całości jest wypowiedzią jednej postaci – do szaleństwa zakochanego w samym sobie fircyka, to pierwsza połowa sklecona jest rymem, a druga prozą. Numer nie jest szaleńczo śmieszny, co najwyżej zabawny z mocniejszymi momentami. A przynajmniej dzisiaj prezentuje się w ten sposób….

Bo wczytując się w tekst tego monologu stwierdziłem w oparciu o swoją jakżesz wszechstronną wiedzę ogólną, że pewien procent żartów, zwłaszcza tych zawartych w części prozą, mógł mieć zupełnie inny wydźwięk w dwudziestoleciu międzywojennym. Ja je zrozumiałem dopiero po zastanowieniu (i oczywiście nie zacząłem się z nich śmiać). Podczas wycieczki powiedziałem je w formie oryginalnej i widownia również się nie śmiała, więc gotów jestem wysunąć konkluzję, że nie zrozumiała.

Także, pomimo, że tak się rzekomo nie robi, teraz będę te żarty tłumaczył.

Na początku części prozaicznej pada tekst:

„Bo o mnie mówią, że jestem fircyk. Ale dla mnie to mało, ja chciałbym być achtzig, albo nawet hudert.”

I tutaj widzicie… Nie mam pojęcia, jaka jest u diabła etymologia słowa fircyk, ale brzmi ono bardzo podobnie do niemieckiego liczebnika vierzig (czterdzieści). Dalej nasz goguś odnosi się właśnie do innych szwabskich liczb, czyli osiemdziesiąt i sto. Śmiem twierdzić, że w roku 1920, kiedy dwie trzecie polskiego społeczeństwa dopiero co wyszły spod niemieckojęzycznych zaborów, ten żart był dużo bardziej zrozumiały. Nie był prawdopodobnie żadną petardą ani killer jokiem, ale  miał szansę śmieszyć.

Po kilku linijkach następuje taki oto fragment:

„A co za dowcip! Ja jestem koszerniś… to jest trefniś. Moja specjalność to cycytaty. Na przykład, kiedy mój kuzyn Moryś stracił posadę, ja z miejsca krzyknąłem: „Już leży Maurycy w gruzach bez posady”. To z Alpakuchary…”

Ponownie, internet nie chce mi powiedzieć, jaka jest dokładna geneza słowa trefniś, ale chyba wszyscy wiemy, że kryje się za nim błazen. Natomiast przymiotnik „trefny” pochodzi z Jidysz i jest przeciwieństwem przymiotnika „koszerny” (taki Miodek od żartów się ze mnie robi). Myślę, że z tym wprowadzeniem greps nie urywa d… ani żadnej innej części ciała, ale ma sens.

I dalej, linijka „Już leży Maurycy w gruzach bez posady” to parafraza pierwszego wersu „Alpuchary” Mickiewicza:

„Już w gruzach leżą Maurów posady,

Naród ich dźwiga żelaza,

Bronią się jeszcze twierdze Grenady,

Ale w Grenadzie zaraza.”

Jeśli założymy, że „Alpuchara” była w dwudziestoleciu międzywojennym dużo bardziej znana, tak jak na przykład dzisiaj „Ona tańczy dla mnie”, to jest szansa, że ten żart wywoływał u widowni całkiem spore paroksyzmy śmiechu.

Niestety „Magister elegantarium” obfituje też w pseudożarty, tudzież żartoidy, które moim zdaniem nie mogą być śmieszne w żadnych czasach ani rzeczywistościach alternatywnych. Mam tutaj takie cudeńka jak „Moja specjalność to cycytaty” czy „To z Alpakuchary”, trywialne, naciągane gierki słowne.

Tuwim bądź co bądź był geniuszem, więc mógł sobie pozwolić na to, żeby od czasu do czasu powiać kiczem.

Na koniec, bez żadnego, wyraźnego powodu zamieszczę link do archiwalnej, radiowej wypowiedź Magdaleny Samozwaniec, którą z okazji wycieczki przerobiłem na monolog. Polecam, bo Magdalena momentami wymiata:

http://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/957179,Magdalena-Samozwaniec-tropicielka-nonsensow

Zapraszam do przeczytania poprzedniego tekstu O komedii.

10 komentarzy do “Żarty Tuwima, którym skończył się okres przydatności do spożycia”

  1. Słowo „fircyk” jest bardzo stare ponoć a więc jest to złudne, że jest słowem krewnym z niemieckim „vierzig”. Myśl „kucyk”, „kocyk”, itp. Zupełny przypadek.

    1. Szanowny Panie Profesorze nigdzie nie powiedziałem, że to słowo jest pokrewne, a jedynie, że brzmi podobnie i z tej właśnie cechy skorzystał Książę Poetów Polskich układając ten „żart”. Zresztą homonimy (to nawet właściwie nie jest homonim, ale wyraz brzmiący podobnie) wykorzystywane w żartach rzadko są pokrewne. O to właśnie chodzi, żeby były łudzącą zbliżone w brzmieniu, ale odległe znaczeniowo.
      Czy jest Pan prawdziwy? Bo jeśli tak, to mam sprawę.

  2. Tomku, jak zwykle trzymasz poziom. Zgadzam się z Tobą co do zagadnienia „relatywności” humoru. Zmieniają się okoliczności historyczno-obyczajowe to zmienia się odbiór dowcipu. Nawet tekstu takiego autora, jakim był Tuwim. Nie ma już tych, o których poeta pisał a i większości nie ma tych, do których szmonces był w dużej mierze skierowany. Mnie nie dziwią żarty typu „cycytaty”. Gra słów to dla szmoncesu rzecz charakterystyczna. Dziś wygrywa tani żart albo wulgaryzm. Nie mówiąc o tym, że dziś coraz trudniej przemycić aluzję literacka czy historyczną. Ciekawe, czy każdy artysta dokonuje takiej analizy tekstu? ;-) BTW: polecam książki Ryszarda Marka Grońskiego, a szczególnie tytuł „Proca Dawida”.

    1. Tani żart albo wulgaryzm wygrywa dziś nie bardziej niż kiedyś.
      Jest również łatwo jak nigdy do tej pory przemycić aluzję literacką czy historyczną.

      Na poparcie moich słów:
      W 1914 na ziemiach polskich było: 57% analfabetów w zaborze rosyjskim, 40% w Galicji i 5% w zaborze pruskim. Ciężko mi sobie wyobrazić trudniejsze warunki do przemycenia aluzji literackiej.

      1. uwierz mi że występy kabaretowe w dwudziestoleciu międzywojennym nie były tym czym są dzisiaj, czyli zabawą dla średnio rozgarniętej klasy średniej. W tamtych czasach kabaret był rozrywką elitarną, wejściówka nie była tania, a żeby się tam w ogóle znaleźć trzeba było mieć wiedzę na temat życia kulturalnego salonów. To że dzisiaj dzięki internetowi masz dostęp do tego humoru, nie zmienia tego że w tamtych czasach o śmiesznym występie Tuwima dowiedział byś się co najwyżej pół roku później z plotek. Więc prawda jest wręcz przeciwna do tego co napisałeś, i nie mógł sobie wyobrazić lepszego gruntu do rzucania żartów z różnymi literackimi aluzjami niż wykształcona i elitarna widownia tamtych czasów

Leave a Reply

Sprawdź ofertę występu z żartami na temat branży. Stand-up na imprezę firmową