5 anegdot z występów Damiana Kubika (vel. Antoniego Gorgonia-Gruchy)

Damian Kubik to kabareciarz i stand-uper z baaaardzo długim stażem. Kiedy ja zaczynałem występować, on już był zaprawionym wyjadaczem (a ja występuję od lat 17-tu). Z naszej rozmowy wynika, że zaczął grać, kiedy był jeszcze nastolatkiem…

Damian regularnie gra stand-up na scenach właściwie całej Polski. Widownia kabaretowych realizacji telewizyjnych może znać go też pod pseudonimem – jako Antoniego Gorgonia Gruchę.

Pod spodem zamieszczam podcast z Damianem, a jeszcze niżej 5 anegdot, które się w tym odcinku znalazły.

1. Damian zeżarł pszczołę w trakcie występu

„Jakiś coś plener był, coś na powietrzu i w połowie występu mówię, mówię, gadam, gadam i wyobraź sobie Tomek, nie wiem co to była mucha, pszczoła, trzmiel, nie wiem, trzmiel za duży mucha też nie wiem. Leci i czuję, że coś połknąłem.”

Jak skończyła się ta historia, możecie posłuchać w podcaście. Podpowiem tylko, że do rozwiązania problemu przyczyniło się tanie wino.

2. Damian Kubik ma swój patent na kupowanie trudnej widowni na imprezach firmowych

„No i właśnie i zjedli, dobra, no to występ. I gram, gram, gram, 10 minut i widzę, siedzą sami faceci, no widzę po nich, że by się napili po prostu. I pierwszy raz zrobiłem coś takiego i chyba nie ostatni, bo już to jest takim moim patentem i to może komuś się to kiedyś przyda. Ja mówię, dobra, stop, dawać wódkę.

Siadłem z nimi przy stole, wypiliśmy trzy, znaczy ja chyba tam sobie o jednego, oni sobie trzy wypili. I zacząłem do nich mówić z poziomu stołu, z krzesła, tak jakbym był takim Januszem na weselu i po prostu mówię im anegdoty, a mówiłem fragmenty tam jakiegoś swojego monologu i potem jak już troszkę się rozbujali, poznaliśmy się, to wstałem i mówiąc cały czas przeszedłem do formy takiej scenicznej, stand-upowej i się udało to uratować.”

Jak widzicie alkohol rzadko, bo rzadko, ale jednak bywa rozwiązaniem problemu. Ja sam oczywiście z tej opcji bym nie skorzystał, bo wódką się brzydzę.

3. Występy w markecie bywają dziwne

„Grałem kiedyś w Leroy Merlin. Był to występ kabaretowy, jeden z pierwszych występów. Byliśmy nastolatkami, było super, gaża za występ wynosiła chyba 100 albo 200 złotych.

Graliśmy między paletami a kafelkami, między regałami na scenie wielkości palety na której tejże palecie stał żeby nie powiedzieć kibel to Cersanit. Obok jeszcze jakaś szafa i panele i my tam między tymi regałami.

Ludzi zero jeden pan przyjechał z wózkiem tak się zapatrzył na nas na chwilę, pooglądał pooglądał. Przechodziła żona, tak go tyrpła, trzepła go tak w tył głowy, chodź Stefan, idziemy dalej. A słychać nas było tylko na parkingu na zewnątrz. Czyli nawet nie było nas słychać w tym sklepie, w którym występowaliśmy.

A jeszcze na koniec nawet nam nie wypłacili tych stówek.”

I wbrew pozorom jest to historia z morałem. Warto podpisać umowę. Nawet, kiedy gaża ma wynosić sto złotych.

4. Historia, którą Damian Kubik przeżył, ale nie pamięta

Na festiwalu, o którym piszę poniżej, występowaliśmy obydwaj. Ja go pamiętam aż zbyt wyraźnie. Damian mówi, że to wydarzenie ze swojej pamięci wyparł.

„To był festiwal One Man Show. No i ja tam byłem trochę z jakimiś monologami kabaretowymi, a trochę ze swoim dosyć wczesnym stand-upem. I Potocka była, Kopiec był, Szampanek był bodajże z jakimś swoim projektem.

Pamiętam, że wyglądamy tam zza kuliski i widzimy, że na widowni siedzą 13-14-latki.

Mieliśmy co najmniej po 30 lat. I wyglądamy, a tam same 13-14-latki i jedna z organizatorek nam mówi, że nikt nie chciał przyjść i jakaś znajoma, która uczy w WOS-u w lokalnej podstawówce czy w lokalnym gimnazjum powiedziała, że każdemu, kto przyjdzie, stawia szóstkę.

Tam mało kto miał hardkory, ale te teksty nie były przeznaczone dla dzieci. W sensie one były o rzeczach, które nie interesują nastolatków. Były to po prostu wszystkie co do jednego teksty o życiu ludzi raczej w okolicach trzydziestki. Nie było nic skierowanego do nastolatków i pamiętam, że w którymś momencie gruchnęła wieść, że ta pani od WOS-u wyszła i że dwie ostatnie osoby grały na pustej sali.”

5. Damian Kubik wziął granie za Szymona Łątkowskiego i to mu się nie opłaciło

„Bardzo Ci Szymon dziękuję, bo też kiedyś grałem za Ciebie na dwóch festiwalach jednego dnia. Na jednym, bo się dostałem, na drugim, bo coś losowego Ci się wydarzyło. O 10 rano grałem w Wałbrzychu na Przewałce (przegląd kabaretowy w Wałbrzychu).

Wstając o 6 rano w domu, żeby być na dziesiątą na występie w Wałbrzychu, po czym wsiadałem w samochód, jechałem do Piotrkowa Trybunalskiego, do kabaretu Chyba, którzy organizowali Trybunały Kabaretowe, bo właśnie Szymonowi się coś stało i o 19 już dobry wieczór Państwu na innej scenie i udało mi się i tu, i tu wygrać.

Ale patrz, jak to nie popłaca pomaganie komuś, bo żeby dostać nagrodę trzeba było zagrać na wieczorze laureatów następnego dnia. I niestety zostałem na Trybunałach w Piotrkowie, gdzie nagrodą było 2 tysiące złotych, a w Wałbrzychu było 10 tysięcy złotych. Więc nie ma co być dobrym, bo jesteś osiem koła w plecy.”

No i widzicie, jak to czasami jest być dobrym. Ja swoją drogą też kiedyś za Szymona Łątkowskiego pojechałem zagrać na konkursie bocznym Rybnickiej Jesieni Kabaretowej.

Nic nie wygrałem, więc przynajmniej nie mam do chłopa problemu.

Leave a Reply

Sprawdź ofertę występu z żartami na temat branży. Stand-up na imprezę firmową