Kilka terminów, które przydadzą się każdemu, kto planuje zostać teoretykiem kabaretu

Jedni rzadziej, inni częściej, ale nie da się zaprzeczyć, że wszyscy się śmiejemy. I fakt, że to robimy, jest bardzo, bardzo dziwny. Bo czym właściwie jest Śmiech? Internet i bardziej tradycyjne, to jest przestarzałe, źródła podają kilka odpowiedzi.

Znalazłem więc informację, że Śmiech  to reakcja ludzkiego umysłu na absurd. I częściowo to się zgadza, bo absurd faktycznie śmieszy ludzi, ale właściwie równie często, jeśli jest zbyt odległy, albo zbyt popieprzony wywołuje tak zwane uczucie: „What the fuck?” Istnieje też inna, bardzo stara teoria mówiąca, że humor opiera się na zaskoczeniu. Pogląd ten jest wręcz antyczny, bo zdanie: „Sekret humoru tkwi w zaskoczeniu.” Czytaj dalej „Kilka terminów, które przydadzą się każdemu, kto planuje zostać teoretykiem kabaretu”

Polityka Humorystyczna

Przy okazji rozróby jaką pan Putin rozkręca na Krymie i wschodzie Ukrainy, wypłynęła ostatnio na powierzchnię mediów postać Witalija Czurkina – stałego rosyjskiego ambasadora przy ONZ, który swoją karierę dyplomatyczną zaczynał jeszcze w ZSRR. Pierwszym istotnym dokonaniem, tudzież wyczynem, tudzież wybrykiem w karierze pana Czurkina było informowanie krajów zachodu o katastrofie w Czarnobylu, tudzież zwodzenie ich w tej sprawie za nos. Czurkin wsławił się niewiarygodną wręcz umiejętnością unikania odpowiedzi i zbijania pytań. Prawdopodobnie właśnie ze względu na te skille i talenta wysoko zaszedł w hierarchii Związku Radzieckiego i dalej stoi wysoko na szczeblach dyplomatycznych rzekomo postradzeickiej Rosji (którą rządzi pułkownik KGB, mhhh, taaa).

Pomimo, że jestem świeżo odkrytym rusofobem i zwolennikiem urządzenia zbiórki społecznej na uwolnienie Alego Akczy i wysłanie go za grube pieniądze z misją odstrzelenia Putinowi łba, muszą przyznać, że Czurkinowi nie brakuje poczucia humoru. Posługuje się nim w politycznej walce wyjątkowo sprawnie i cynicznie, z bezczelnością rzadko spotykaną u osób piastujących tak zauważalne i istotne funkcje (politycy niższej rangi jak na przykład Janusz Krowin Mikke mają mniej do stracenia i dlatego bardziej odważnie przyjmują rolę błaznów). Czytaj dalej „Polityka Humorystyczna”

Komedia vs. Tragedia. Fight!

Aktorzy, profesjonaliści sceny, przedstawiciele jednego z ostatnich zawodów chronionych w Polsce z tego, co zauważyłem traktują komedię jedynie jako jakiś dodatek, jako muła na którym muszą się czasem przejechać, jeśli akurat nie jest im dane dosiadać rozbuchanego bułana dramatu. I tego, szczerze mówiąc, nie jestem w stanie ogarnąć swoim rozumem. Dlaczego w czyjejkolwiek głowie pojawia się myśl, że doprowadzanie ludzi do śmiechu jest złe i be? I dlaczego ten ktoś postanawia, że zajmie się nie rozśmieszaniem tylko dramatem, który może wywołać u widza smutek, zwątpienie i frustrację? I wreszcie ostatnie i chyba najważniejsze… Jak to się u diabła stało, że ludzie na przestrzeni wieków uwierzyli, że dramat jest nie tylko dobry, ale nawet lepszy od komedii? Czytaj dalej „Komedia vs. Tragedia. Fight!”

Żarty Tuwima, którym skończył się okres przydatności do spożycia

tuwim6Ostatnio pracowałem nad Kabaretourem, czyli formą wycieczki kabaretowej, o czym zresztą przelotnie wspominałem w poprzednim poście. Moja część roboty polegała na przygotowaniu monologów dawnych komików.

Zrobiłem więc „12 butelek jałowcówki” Dziewońskiego, zrobiłem „Filharmońka” – szmonces Krukowskiego (bardzo dobry tekst, ale niestety na Youtubie się go nie uświadczy) i wreszcie „Ministra elegantarium” autorstwa księcia polskich poetów, czyli Tuwima. Czytaj dalej „Żarty Tuwima, którym skończył się okres przydatności do spożycia”

Pieprzcie, ale nie za dużo!

Sporo moich znajomych zachwyca się każdym przedsięwzięciem około-kabaretowym, które jest nacechowane absurdem. Już od dłuższego czasu słowo „absurdalny” w odniesieniu do komedii jest niemalże synonimem przymiotnika „dobry”.

Ostatnio spostrzegłem u siebie następującą rzecz: Też uwielbiam absurd. Ale uważam, że ma on właściwości odrobinę podobne do pieprzu. Czyli lubię solidnie popieprzyć zupę, ale samego pieprzu to już bym nie zjadł. Dania, które składa się w pięćdziesięciu procentach z pieprzu, też bym nie zjadł. Zupa powinna być w znacznej mierze oparta na tradycyjnych składnikach – mięsie, warzywach, wodzie, makaronie, a pieprz może być do niej dodatkiem. Czytaj dalej „Pieprzcie, ale nie za dużo!”

Nie jesteśmy kabaretem!

O różnicach między kabaretem, impro i stand upem pisałem wprawdzie niedawno, ale jest to temat rzeka, więc jeden post więcej i tak go/jej nie wyczerpie.

Ostatnio zwróciłem uwagę na fakt, że improwizatorzy bywają oburzeni, kiedy ktoś nazywa ich kabareciarzami. Wolą nazywać swoje zespoły grupami, co jest ok, bądź teatrami, co już moim zdaniem ok nie jest. Bo teatr to wzniosłość i rozmach. Słyszę teatr, widzę aktora, który bardzo sugestywnie tarza się po ziemi odgrywając szaleństwo Hamleta i jeszcze przy tym bardzo profesjonalnie opluwa sobie zapuszczoną do roli brodę. Widzę wielki budynek, reżyserów, latanie na lonżach, choreografię, scenografię i grę świateł. Więc bez obrazy, ale jeśli siódemka studentów uczelni technicznej, którzy łącznie stali na scenie trzy razy, każe nazywać się Teatrem Improwizacji, to sama prosi się o kpiny. Czytaj dalej „Nie jesteśmy kabaretem!”

Sprawdź ofertę występu z żartami na temat branży. Stand-up na imprezę firmową