Skąd się biorą dowcipy? – część druga

Tekst jest drugą częścią posta pod tytułem „Skąd się biorą dowcipy? – część pierwsza. Nie ukrywam, że zapoznanie się z prequelem ma pewien sens.

2. Arcyteoria Przepływu

Myślę, że dowcipy napisane z premedytacją to jedynie margines całego zjawiska. Wydaje mi się, że większość tych krótkich historyjek samoczynnie wypływa z rozmaitych źródeł. I tutaj już ekstremalnie ciężko o jednoznaczne dowody, bo musiałbym chyba wziąć na przesłuchanie same dowcipy. Mogę za to przytoczyć poszlaki.

W pierwszej połowie dwudziestego wieku żył sobie taki człowiek jak Hemar (Marian Hescheles). Pisał skecze, monologi, kuplety. Tworzył wszelkie teksty, których akurat potrzebowały przedwojenne kabarety. Uprzedzę wszelkie pytania i odpowiem, że Herscheles to nie jest polskie nazwisko. Tak był Żydem. I tak był Polakiem. I to w jego czasach (a przynajmniej ich części) wcale się nie wykluczało. Mając jakieś dwanaście lat zupełnie nieświadomie przeczytałem fragment wiersza (a może piosenki?) Hemara. Streszczenie znajdowało się w książeczce z dowcipami z czasów Peerelu i brzmiało mniej więcej tak: Czytaj dalej „Skąd się biorą dowcipy? – część druga”

Skąd się biorą dowcipy? – część pierwsza

Z jednej strony to ostatnia pozostałość po czasach, w których kultura ludzka opierała się na tradycji ustnej. Z drugiej stanowią swoisty pierwowzór memów. Krążą od człowieka do człowieka, często nawet od kraju do kraju i regularnie zmieniają swoją postać. Kolejni opowiadający morfują je, niechcący przekręcają, ubarwiają, ulepszają bądź okraszają dodatkowymi wulgaryzmami. Określane niekiedy jako krótka forma literacka oparta na jednej puencie. Dla wielu osób stanowią też swojego rodzaju protezę poczucia humoru, bo umówmy się, że do opowiedzenia zasłyszanego gdzieś dowcipu nie trzeba mieć w sobie zbyt wiele, hmmm dowcipu. Dowcipy, żarty, kawały. Skąd toto się bierze? Czytaj dalej „Skąd się biorą dowcipy? – część pierwsza”

Kim jesteś komiku? Kim jesteś kabareciarzu?

Z czasów swojej pierwszej młodości (czyli tej przed szesnastką) pamiętam wyraźnie jedną rzecz mocno związaną z zawodem scenicznego rozśmieszacza. Kiedy jakiś bardziej zamierzchły odpowiednik Piotra Kraśko siadał w dwójkowym studiu i zapowiadał komedię bądź galę estradową, bądź na przykład całościowy program jakiegoś kabaretu (zazwyczaj Potem) bardzo mocno różnicował nazewnictwo odnoszące się do biorących udział w przedsięwzięciu ludzi. A więc jeśli zapowiadał zagraniczne dzieło komediowe, mówił, że główną rolę gra w nim komik. Jeśli ów komik miał przez przypadek wykształcenie sceniczne, był nazywany aktorem komediowym. Jeśli natomiast nie miał wykształcenia, ale pochodził z naszego pięknego, nadwiślańskiego kraju dostawał etykietkę kabareciarza. Nie było komików w Polsce, nie było kabareciarzy we Francji. Aktorzy komediowi plenili się i wpierdalali w ten interes po wszystkich możliwych stronach wszystkich granic świata. Brak komików w Polsce to ciekawostka, bo archetypowy życiorys statystycznego komika i statystycznego kabareciarza wygląda bardzo podobnie. I w Polsce i za granicą na estradę wchodzi się tylnymi drzwiami. I komik i kabareciarz zaczynają się bawić w scenicznych zawadiaków na studiach, później studia rzucają, a sceniczne zawadiactwo zostaje. Czytaj dalej „Kim jesteś komiku? Kim jesteś kabareciarzu?”

Gdzie zaczyna się nurt, a kończy plagiat?

Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad pewnym dosyć prostym zagadnieniem. A mianowicie, nie rozumiem dlaczego wszyscy stand-uperzy mogą (a nawet muszą) robić to samo. Dlaczego mają przyzwolenie na występowanie według wyjątkowo nieskomplikowanego schematu i nikt nie krzyczy, że robią plagiat. Dlaczego nikt nie komentuje, że przecież to już było, że z małymi wyjątkami, ten konkretny kabareciarz z podgatunku stand-up nie różni się wcale aż tak bardzo od dziesiątków swoich psubratymców.

To samo z kabaretem klasycznym. Jeśli tylko w sposób bezczelny nie zerżnąłeś pomysłu na skecz Ani Mru Mru, ani nie próbujesz na siłę udawać unikalnej i arcy-komicznej wady wymowy Roberta Górskiego, to spokojnie możesz robić to samo co wszyscy. Dziesiątki młodych kabaretów próbują kopiować wylansowany przez media styl – skecz, piosenka, skecz, piosenka, z rzadka monolog.  Nie silą się na wielką innowacyjność w formie. Zwyczajnie robią obyczajowe numerki o tym, że chłop jest leniwy, a babie się nie chce. Czytaj dalej „Gdzie zaczyna się nurt, a kończy plagiat?”

Kilka terminów, które przydadzą się każdemu, kto planuje zostać teoretykiem kabaretu

Jedni rzadziej, inni częściej, ale nie da się zaprzeczyć, że wszyscy się śmiejemy. I fakt, że to robimy, jest bardzo, bardzo dziwny. Bo czym właściwie jest Śmiech? Internet i bardziej tradycyjne, to jest przestarzałe, źródła podają kilka odpowiedzi.

Znalazłem więc informację, że Śmiech  to reakcja ludzkiego umysłu na absurd. I częściowo to się zgadza, bo absurd faktycznie śmieszy ludzi, ale właściwie równie często, jeśli jest zbyt odległy, albo zbyt popieprzony wywołuje tak zwane uczucie: „What the fuck?” Istnieje też inna, bardzo stara teoria mówiąca, że humor opiera się na zaskoczeniu. Pogląd ten jest wręcz antyczny, bo zdanie: „Sekret humoru tkwi w zaskoczeniu.” Czytaj dalej „Kilka terminów, które przydadzą się każdemu, kto planuje zostać teoretykiem kabaretu”

Polityka Humorystyczna

Przy okazji rozróby jaką pan Putin rozkręca na Krymie i wschodzie Ukrainy, wypłynęła ostatnio na powierzchnię mediów postać Witalija Czurkina – stałego rosyjskiego ambasadora przy ONZ, który swoją karierę dyplomatyczną zaczynał jeszcze w ZSRR. Pierwszym istotnym dokonaniem, tudzież wyczynem, tudzież wybrykiem w karierze pana Czurkina było informowanie krajów zachodu o katastrofie w Czarnobylu, tudzież zwodzenie ich w tej sprawie za nos. Czurkin wsławił się niewiarygodną wręcz umiejętnością unikania odpowiedzi i zbijania pytań. Prawdopodobnie właśnie ze względu na te skille i talenta wysoko zaszedł w hierarchii Związku Radzieckiego i dalej stoi wysoko na szczeblach dyplomatycznych rzekomo postradzeickiej Rosji (którą rządzi pułkownik KGB, mhhh, taaa).

Pomimo, że jestem świeżo odkrytym rusofobem i zwolennikiem urządzenia zbiórki społecznej na uwolnienie Alego Akczy i wysłanie go za grube pieniądze z misją odstrzelenia Putinowi łba, muszą przyznać, że Czurkinowi nie brakuje poczucia humoru. Posługuje się nim w politycznej walce wyjątkowo sprawnie i cynicznie, z bezczelnością rzadko spotykaną u osób piastujących tak zauważalne i istotne funkcje (politycy niższej rangi jak na przykład Janusz Krowin Mikke mają mniej do stracenia i dlatego bardziej odważnie przyjmują rolę błaznów). Czytaj dalej „Polityka Humorystyczna”

Sprawdź ofertę występu z żartami na temat branży. Stand-up na imprezę firmową